Kiedy polscy konsultanci i eksperci jeszcze przed akcesją do UE jeździli do starych krajów Unii uczyć się funduszy, często padało sformułowanie, że fundusze europejskie inspirują. Nie mogliśmy wtedy zrozumieć, jak to zadziała w praktyce w naszym kraju. Oczywiście Polak potrafi – wierzyliśmy wówczas, że przyswoimy nową europejską ideologię i że rynek sam szybko zrozumie nowe mechanizmy, rynek tzn. małe i średnie przedsiębiorstwa.
Na początku był chaos
Chaos spowodowany był głównie tworząca się polską biurokracją. Przedsiębiorcy traktowani jak króliki doświadczalne, żywe mięso armatnie, cierpliwie podchodzili do wszelkich wymagań i utrudnień, jakie im stawiano. Tworzyli projekty i podejmowali ogromny wysiłek, aby pozyskać dofinansowanie. Urzędnicy się uczyli, biurokracja stawała znośniejsza.
Potem przyszedł światowy kryzys, który zahamował inwestycje, a przede wszystkim banki w finansowaniu inwestycyjnym. Projekty stanęły, bo nawet jeśli doszło do finansowania z EU, nie było pieniędzy na prefinansowanie, czy udział własny. Pamiętajmy, że kiedyś (przed 2009 rokiem) przedsiębiorca mógł pozyskać dotację w formie refundacji. Wobec tego rynek bankowy miał ogromny wpływ na tzw. wykonalność finansową projektów współfinansowanych przez fundusze europejskie. Ale wówczas, w ramach działań antykryzysowych, otworzyła się możliwość zaliczkowania dotacji. To była spektakularna zmiana. Można było rozpocząć realizację projektu ze środków UE. To było duże wsparcie, które wbrew panującym warunkom finansowym ośmieliło przedsiębiorców do podejmowania ryzyka; zwłaszcza związanego z wdrażaniem innowacji.
Fundusze europejskie a oczekiwania Unii
Wiadomo, że Unia Europejska oczekuje od nas innowacyjności, że są na to pieniądze zarówno w regionach (województwach), jak i na poziomie krajowym, szczególnie w ramach Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka. Ta innowacyjność jest oczywiście różnie definiowana ze względu na źródło finansowania. Czego innego oczekuje się od przedsiębiorcy w ramach RPO – mówimy wtedy o innowacyjności u samego przedsiębiorcy, lokalnej, powiatowej, wojewódzkiej. W ramach POIG‑u środki przeznaczano na innowacyjność na skalę światową, określaną np. jako technologie nie starsze niż 1 rok na rynku światowym lub max 10% rozproszenia na rynkach światowych.
Przedsiębiorcy rozpoznawali zagadnienia związane z innowacyjnymi rozwiązaniami, produktami, usługami, coraz częściej widząc, jak istotne dla firmy i jej konkurencyjności jest bycie innowacyjnym. Nie chodzi już tylko o dotacje. Konieczność weryfikacji poziomu ewentualnej innowacyjności wymaga także zaangażowania naukowców i organizacji badawczych.
Era współpracy
Rozpoczęła się więc na dobre era współpracy sfery B+R oraz małego i średniego biznesu. W parze z tymi tendencjami idą zmiany w polskim systemie finansowania nauki i szkolnictwa wyższego. Państwo wymaga od naukowców, aby rezultatem ich pracy była komercjalizacja B+R, tylko wtedy sfinansuje badania. Polski przedsiębiorca wcześniej rzadko myślał o własnej działalności rozwojowej w kategoriach prac B+R; zazwyczaj jej nie budżetował, a więc nie znał dokładnie jej kosztów. Nie wyodrębniał infrastruktury służącej B+R, nie pielęgnował bardzo innowacyjnych pomysłów swojego personelu, bo zazwyczaj nie miał odpowiednich zasobów, aby ponosić podwyższone ryzyko gospodarcze.
Własne projekty badawcze i ich rezultaty w postaci wyników prac B+R, zgłoszeń patentowych, nieopatentowanej wiedzy technicznej to bezdyskusyjna innowacja.
Jeśli jednak pojawiła się możliwość znacznego współfinansowania tego ryzyka z premią za efektywną współpracę z naukowcami i jednostkami badawczo – rozwojowymi, to kierunek działania wydaje się być prosty. Własne projekty badawcze i ich rezultaty w postaci wyników prac B+R, zgłoszeń patentowych, nieopatentowanej wiedzy technicznej to bezdyskusyjna innowacja, nowa jakość w firmie i wypracowana znacząca pozycja w aktywach w zamian za dotąd niedoszacowany wynik podstawowej działalności gospodarczej. Skłonność przedsiębiorców w tym zakresie dodatkowo wzmacnia aktualna oferta funduszy europejskich. Skończyły się już właściwie pieniądze na inwestycje w prosty rozwój przedsiębiorstw. Będą natomiast środki na finansowanie badań przemysłowych i prac rozwojowych oraz służącej im infrastruktury.
Przyszłość w klastrach?
Oczywiście nie wszyscy przedsiębiorcy są zainteresowani, aby tworzyć własną infrastrukturę badawczo-rozwojową, czy też samodzielnie prowadzić prace w tym zakresie; natomiast poszukują innowacyjnych rozwiązań i chętnie wdrożyliby to, co jest naturalną potrzebą rozwojową w ich branży, a także to, co przyczyniłoby się do wzrostu konkurencyjności ich firmy.
Z potrzeby takiej wiedzy tworzone są klastry, czyli powiązania kooperacyjne skupiające głównie małe i średnie przedsiębiorstwa, jednostki badawczo-rozwojowe i organizacje otoczenia biznesu. Takie struktury są chętnie wspierane ze źródeł UE. Dzieje się więc tak, że fundusze europejskie motywują do konsolidacji branż kreując korzystne warunki do wspólnie prowadzonych działań. W ich wyniku powstają analizy potrzeb członków powiązania, plany rozwoju i ekspansji rynku, wspólne zaplecze B+R, projekty badawcze, prototypy nowych rozwiązań, produktów i usług; czasami wspólna marka. Rezultaty tych projektów są dostępne dla członków powiązań na równych zasadach. Dzięki temu świadomość potrzeby konsolidacji jest wśród polskich menedżerów coraz większa.
Klastry to powiązania kooperacyjne skupiające głównie małe i średnie przedsiębiorstwa, jednostki badawczo-rozwojowe i organizacje otoczenia biznesu. Takie struktury są chętnie wspierane ze źródeł europejskich.
W bieżącym okresie programowania wciąż są dostępne pieniądze dla klastrów.
Nie ma żadnych wątpliwości, że dla polskiego biznesu fundusze tworzą nową jakość, otwierają horyzonty i inspirują do działań, na które wcześniej nie było nas po prostu stać, ani mentalnie ani ze względu na posiadane zasoby. Polscy menedżerowie otrzymują lekcję planowania strategicznego i choć bywa ona bolesna, to nie można jej nie docenić.
Komentowanie jest wyłączone.